Forum Metoda Silvy  samokontrola umysłu Strona Główna Metoda Silvy samokontrola umysłu
Praktycy MS - Zorganizowana grupa
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Spowiedz w Kosciele Katolickim w ujeciu Krysztaua.
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Metoda Silvy samokontrola umysłu Strona Główna -> Artykuły
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Krysztau




Dołączył: 02 Paź 2008
Posty: 665
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: duchem Gdańszczanin

PostWysłany: Czw 3:04, 13 Lis 2008    Temat postu: Spowiedz w Kosciele Katolickim w ujeciu Krysztaua.

Oto wiec nadszedl czas na kolejny artykul Smile

Padly tu pytania pare razy o spowiedz i spowiedz powszechna (moja wina, moja wina). Bo po co? Bo to takie samoobwinianie, bo psychomanipulacja...

Otoz wspominalem wczesniej, a dzisiaj napisze szerzej, co ja o tym mysle.

Przede wszystkim mysle, ze spowiedz idealnie wpisuje sie w kulture katolicka.

Zeby idealnie dojsc do spowiedzi najlepiej jest mi wyjsc od Bozej milosci. A to dla tego, ze cala zabawa z katolicyzmem zaczyna sie od przyjecia Bozej Milosci. Nastepny krok, to rodzaj drogowskazow. Mysl Kosciola Katolickiego jest taka. Jesli relacja z Bogiem jest ok, to na bank zyjesz zgodnie z przykazaniami. Nie na odwrot. Jesli zlamales ktores z nich, przyjrzyj sie, co z ta twoja miloscia, gdzie zaszwankowala?

Zaluje, ze nie ma takich przykazan dla malzonkow
Przytulajcie sie
Calujcie sie, jak wracasz z pracy
Piescie sie
Prawcie sobie dziesiec komplementow dziennie
Kupuj jej kwiaty
Zrob mu ulubione danie
Idzcie raz w tygodniu na randke
Mowcie sobie co wam nie pasuje
Podejmuj rozmowe, gdy mowi co nie pasuje

Jesli nie wypelniasz ktoregos przykazania, znaczy ze cos szwankuje. Idz do niego/niej I powiedz, pogadajcie na tej randce.
Gdy w zwiazku pojawia sie zdrada, to pewnie juz daaawno cos sie chrzanilo.

To taka milosna dygresja.

Teraz wracamy do przykazan.
Juz widze, ze zaszwanklwalo, wiec wracam do Boga I mowie, ze tak sie stalo, ze tu bede pracowal, ze sie poprawie (ostatnio postanowilem sobie silvovac takie rozne grzeszki Wink).

Spowiedz jakos tak pomaga doglebnie zdac sobie z tego sprawe. Watpie, czy robilbym doglebny rachunek sumienia bez spowiedzi. Nie wiem, czy myslalbym nad powtarzajacymi sie grzechami, czemu sa.
Spowiedz dla mnie to nie to samo, co prysznic poczucia winy (to raczej czuje wobec innych ludzi). To jest dla mnie raczej jakis taki gleboki rytual uswiadomienia sobie, ze te grzechy sa mi dawno zapomniane. Przede wszystkim spowiedz to taki rytual ponownego glebokiego uswiadomienia sobie porzadku, ktory panuje miedzy mna a Bogiem. Troche po to, zebym na codzien nie zapominal o Bogu.
I ja przynajmniej jak tak sobie pogrzesze, to czuje jednak jakies naruszenie tej wiezi. Bog stworzyl mnie doskonalym, a tu jakas taka niedoskonalostka sie pojawila..

Oczywiscie jako wytrawny silvista moglbym wykombinowac jakies superglebokoalfowe obrzedy powrotu do Boga. Potem wykonywac je raz w miesiacu. Tylko po co, skoro wlasnie takie obrzedy juz mam gotowe w kosciele wyznania, pod sztandarem ktorego sie urodzilem. Zgodnie z rada Jose, Jak jestes chory, to idz do lekarza...


Ostatnio zmieniony przez Krysztau dnia Czw 3:15, 13 Lis 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reggina




Dołączył: 05 Wrz 2007
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Czw 11:53, 13 Lis 2008    Temat postu:

Hmm
Mi akurat spowiedź nigdy nie dawała poczucia ulgi czy oczyszczenia... No chyba, że z takiego punktu bym wyszła, że czułam się obciążona koniecznością powiedzenia czegoś, a jak już powiedziałam, to mi lepiej, bo więcej nie muszę przez to przechodzić... Ale to nie miało związku z poczuciem wybaczania.
Być może wszystko wzięło się z tego, że zmuszano nas do chodzenia do spowiedzi za wcześnie... No niby, jak się od małego przyzwyczai, to potem łatwiej... Ale na siłę trzeba było wtedy wymyślać, jakieś grzechy, żeby się było z czego spowiadać... Więc jak już raz sobie tak obmyśliłam (w wieku 7 lat) to powtarzałam to samo w kółko - wychodząc z założenia, że to są rzeczy, które się co jakiś czas powtarzają - totalny bezsens, bo nijak to nie wpływało na nic, poza wpisem w rejestrze 9 piątków... Wszystko się skończyło jak postanowiłam w wieku 16 lat zrobić prawdziwą spowiedź - tyle, ze w pewnej intencji - i nieopatrznie o tym powiedziałam. Przekonałam się, że próba szczerości w konfesjonale to największy błąd, którego nie powtarzam od 23 lat i póki co nie zamierzam tego zmieniać.

Zupełnie nie mam poczucia, że jakiś człowiek może mnie godzić z Bogiem...

Owszem, byłam w konfesjonale po kwit, jak był potrzebny do chrztu... Powiedziałam, że przyszłam tylko dlatego, że potrzebuję kwit i że w moim odczuciu jestem w zgodzie z Bogiem... Usłyszałam: "No jak to???"
Hmm. Ano tak to... Kwit dostałam... Ksiądz powiedział, żebym przyszła jeszcze później, ale nie skorzystałam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ada_m




Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 416
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 12:50, 13 Lis 2008    Temat postu:

Trafiałam na wyjątkowych katechetów, którzy zamiast przyblizac Boga, robili coś zupełnie innego. Straszono, że Bóg jest wszędzie i widzi wszystko, nawet jak się gdzieś schowasz. Dostawało się 2, później 1 i kary za nieuczęszczanie we mszy, oraz publiczne bluzgi z tego powodu. I tak jak pisała Reggina, przed pierwszą spowiedzią musiałam się niexle nagimnastykować, zeby wymyśleć grzechy. I tak je zapamiętałam, że miałam całą formułke, co miesiąc szłam, recytacja następowałą, wpis i do widzenia. Kiedyś też postanowiłam, że powiem wreszcie prawdę, i nastąpiło kolejne postanowieie - nigdy więcej tego nie powtórze. Uznałam, że nie będzie pouczał mnie ktoś, kto ma zapewne więcej grzechów niż ja. Nie wiem kiedy byłam ostatni raz, i szczerze powiem - nie czuje wewnętrznej potrzeby. Spowiedź nigdy nie dała mi jakiegoś oczyszczenia, wprost przeciwnie - wzbudzała poczucie winy i w pewnym momencie stała się przykrym obowiązkiem, żeby był spokój.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
niebieski motylek




Dołączył: 28 Wrz 2007
Posty: 428
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: dolnośląskie

PostWysłany: Czw 13:47, 13 Lis 2008    Temat postu:

Cześć Very Happy
Mój Wujek powiedział ostatnio, że ludzie muszą się czegoś bać, bo by robili jeszcze gorzej.

Spowiedź hmm.
Jej założenie jest słuszne, kiedy czujesz, że zrobiłaś źle, to potrzebujesz oczyszczenia. Obrzęd oczyszczenia też jest potrzebny, bo nasza podświadomość potrzebuje symboli.
Urodziłam się w wierze katolickiej, przy założeniu, że sami wybieramy sobie swoje życie, to trzeba przyjąć, że te właśnie obrzędy -w Kościele katolickim-też wybrałam.
Ludzi nie uczy się od małego technik rozwoju osobistego (silvy, huny itd.) zatem obrzędy religijne wprowadzają jakieś techniki, symbole mające na celu prowadzenie duchowe.
Można się spierać, czy obecna spowiedź jest dla wielu rytuałem oczyszczenia, czy kolejkami do konfesjonału przy okazji Świąt. Na ile jest to prawdziwe. Prawdą jest też to, że jeśli dobrze rozumieć spowiedź, jako sakrament pojednania, to powinno jej towarzyszyć najpierw pragnienie oczyszczenia, postanowienie poprawy (czyli zmiany zachowania, postawy, która spowodowała u nas uczucie, że popełniliśmy błąd) a po niej uczucie wdzięczności, radości, spokoju. Mogę Was zapewnić, że przy takim nastawieniu rzadko się trafi ksiądz, który by nas zdenerwował, albo że on byłby wstanie nas zdenerwować.
Kłopot w tym, że często spowiedź jest odbierana na zasadzie "muszę", bo "tak trzeba", w tym duchu rosną też dzieci niestety. Często też spowiedzi towarzyszy obawa osądu przez księdza, jego zachowanie wynika często właśnie z nastawienia, z oczekiwań jakie wobec niego mamy. Owszem i sami księża czasem błędnie rozumieją spowiedź.

Jest także element winy, potępienia. Myślę, że tylko dla tego, aby utrzymać tak zwany mores.
Ludzie obecnie bardziej postrzegają Miłosierdzie Boże a skoro jest nieskończone toteż strach jako element moresu znika. Czy piekło istnieje skoro jest Nieskończone Miłosierdzie? Co raz więcej się też czyta o tym, że jesteśmy doskonali ze swojej natury, zatem czy istnieje wina? Dowiadujemy się, że to my osądem sprawiamy, że coś jest złe lub dobre, zatem czy jest wina? To są pytania, które sprawiają, że inaczej też postrzegamy obrzędy Kościelne i że poszukujemy innych obrzędów, bardziej pasujących nam do zmieniającej się świadomości.

Miłego dnia
Niebieski motylek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stoka




Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 2259
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 13:58, 13 Lis 2008    Temat postu:

Spowiedz ma chyba na celu rolę terapeutyczną , lub kontrolujaca jesli patrzac na historie dziejów.

Jęsli ktoś postąpi żle , szuka pomocy w akceptacji tego czynu ,lub rady jak go odwrócic...

Ks Leon Knabit w "Schodach do Nieba" opisywał swoja edukacje spowiednika.

Jego wykładowca -wieloletni spowiednik mówiłim na takowych szkoleniach tak;
-Nie mówcie grzesznikowi - Jak mogłeś ,jak mogłeś ... bo jesli zrobił, to znaczy ,że mógł.......

Myśle ,ze odpowiedz jest jasna.
Tylko czy włąsnie w ten sposób w polskim kosciele spowiedz spełnia swa funkcje?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reggina




Dołączył: 05 Wrz 2007
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Czw 16:18, 13 Lis 2008    Temat postu:

W moim odczuciu spowiedź wymyślono dla utrzymania dyscypliny ciemnego ludu i dawno zapomniano, że to duchowy aspekt powinno mieć.
Niby się o tym mówi, ale w praktyce tego nie ma. Bo jeżeli każe mi sie iść do spowiedzi, chociaż nie mam ani poczucia winy, ani chęci poprawy... jednocześnie mówi się, że spowiedź bez tego jest nieważna - ale każe się ją wykonać - no to czemu to ma służyć?
Założenie powinno być IMO takie, że jak gnębi Cię poczucie, że coś zrobiłeś źle i nie daje Ci to spokoju - idź i poproś o oczyszczenie. Wtedy to ma sens.
A nakaz odgórny corocznej spowiedzi dla kartki w aktach to jakaś paranoja Confused
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krysztau




Dołączył: 02 Paź 2008
Posty: 665
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: duchem Gdańszczanin

PostWysłany: Czw 17:38, 13 Lis 2008    Temat postu:

Dobra.
Mialem jeszcze pomyslec, ale musze teraz napisac.
Wyobraz sobie, ze zamiast religii w szkolach mamy MS, zamiast KK obowiazek cotygodniowej medytacji. Wtedy bysmy psy wieszali na MS.

Nie mialem na celu poruszac aspektu glupich ksiezy. Chodzilo mi raczej o przedstawienie duchowosci chrzescijanskiej, jak ja widze przez pryzmat katolicki. Jak ja widze po kursie MS, bo kiedys tez bebnilem, bo trzeba. Dzis umiem glebiej podejsc do sprawy, tego chce, swiadomie odrzucilem uprzedzenia zaszczepione mi przez rodzine, katecheze etc. Pomogla mi w tym MS i swoim nowym patrzeniem dziele sie.

Niebieski motylek, wielkie poklony, pieknie to wszystko powiedziane. Taki spowiednik, jakiego sie spodziewam, taka wiara, jaka wybralem przed narodzeniem. Nigdy tak na to nie spojrzalem.

Jak czytalem te wasze wypowiedzi, to jeszcze jedno mi sie pomyslalo. Otoz spowiednika warto sobie wybrac, ja go sobie jeszcze silvuje i modle sie o swiatlo dla niego i dla mnie przed i w trakcie spowiedzi. Wczesniej juz pisalem o moich Dominikanach, na pewno warto posluchac, co ten czy inny ksiadz ma do powiedzenia na kazaniu.

Na razie tyle. Jak jeszcze pomysle, to moze dopisze Smile

Krysztau
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stoka




Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 2259
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 17:57, 13 Lis 2008    Temat postu:

Powiem ,ze jestem praktykujaca katoliczką ,a przed wypadkiem chodziłąm na Pielgrzymki , byłam w Kosciele Domowym /Pól roku spedziłam w Klasztorze /aczkolwiek nie jako Słuzebnica Panska/.

No akurat spowiedz uwazam w kosciele katolickim ,za najbardziej nieudany wymysł.

On zakłada wine i kare.

Natomiast Bóg jest Miłoscią .Pełno Tu sprzecznosci.

Zawsze bardzo podobały mi sie rozmowy ze zakonnikami , czy spowiednikami , ale rozmowy.

Osobiscie wole Franciszkanów -duch miłosci św Franciszka sie w nich czuje , co nie znaczy ,ze we wszystkich.
Natomiast Dominikan wspominam jako przeintelektualizowanych teologów -co nie znaczy ,ze trzeba generalizowac.


Tutaj mozna zapytac o cos takiego jak Bojażń Boza...
Bo tak naprawde Kosciół dowodzi ,ze ludzie o mniej rozwinietej świadomosci duchowej , przynajmniej powinni odczuwać bojazn Bozą, co uchroniło by ich od czynów złych społecznie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krysztau




Dołączył: 02 Paź 2008
Posty: 665
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: duchem Gdańszczanin

PostWysłany: Nie 23:16, 16 Lis 2008    Temat postu:

Dziś wymyśliłem, że chodzi o to, żeby zrozuieć, że wszystko co jest w kościele ma służyć rozwojowi duchowemu.

I tak jak metoda Silvy, to tylko metoda, stworzona w dobre wierze. Ma pomagać w pełni korzystać z wolności, ale również można przy jej pomocy jeszcze głębiej pławić się w swojej niewoli, ślepocie i zaściankowości.
Tak samo w KK.
I tu Ciekawa uwagoa, bo nawet jeśli idziesz na MS poprowadzony przez osobę ślepą nierozumiejącą i jesteś otoczony samymi ślepymi i nierozumiejącymi, to możesz wynieść dla siebie to co najlepsze. Tak samo jest w KK Smile

No i pozostaje kwestia wyboru czyli zrozumienia śmieszności stwierdzenia, jestem Silvistą niepraktykującym.

Określenie Wierzący niepraktykujący mogło powstać tylko w kraju, gdzie ludzie myślą wiara? - acha, czyli kościół.

Nie.
Tak jak alfa to może być MS, huna czy gorliwa modlitwa, tak wiara może być w to, czy tamto.
Natomiast mój cel, to pokazać, jak to naprawdę jest w tym kościele Katolickim, bo ślepe środowiska niestety zniekształcają ten odbiór.

Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reggina




Dołączył: 05 Wrz 2007
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Pon 4:40, 17 Lis 2008    Temat postu:

Cytat:
No i pozostaje kwestia wyboru czyli zrozumienia śmieszności stwierdzenia, jestem Silvistą niepraktykującym.

Określenie Wierzący niepraktykujący mogło powstać tylko w kraju, gdzie ludzie myślą wiara? - acha, czyli kościół.


To nie jest śmieszne, bo ja przez lata byłam Silvistą niepraktykującym...
Ukończyłam kursy, wierzyłam w skuteczność działań w alfie, ale codzienność wciągnęła mnie na tyle, że nie zajmowałam się żadną praktyką z tym związaną.
Z wierzącym niepraktykującym jest jeszcze prościej. Wierzy w Boga, ale nie praktykuje zorganizowanych rytuałów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanah




Dołączył: 13 Paź 2007
Posty: 1127
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: trójmiasto

PostWysłany: Pon 8:41, 17 Lis 2008    Temat postu:

Tak te rytuały...
Dochodzimy do punktu gdy sam rytuał ma załatwić za nas to co najważniejsze, czykli chęć łączności z Bogiem i bliźnim w jedno.
A czy to nie przypadkiem żydzi mieli całą masę rytuałów? A czy to nie przypadkiem Jezus był im przeciwny? Rytuały stają się jak klepany pacierz bez dycha i miłości. Czyli bez seneu i prawdy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hanah




Dołączył: 13 Paź 2007
Posty: 1127
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: trójmiasto

PostWysłany: Pon 10:12, 17 Lis 2008    Temat postu:

Wróćmy może jednak do meritum. Czyli spowiedzi.
Chodzi mi mianowicie o spwiadanie się z grzechów. Mamy obowiązek spowiadania się z grzechów wynikajacych z przekroczenia 10 przykazań.
A co z 11-tym? (Jak pewnie Stoka zauważy 11 jest mistrzowska.)
A jedenaste nowe dane nam przykazanie mówi:
11- Kochajcie się wzajemnie jak ja was umiłowałem.
Czy jako chrześcijanie nie powiniśmy spowiadać się również z przekroczenia tego przykazania? I jak będą rozumieć to przykazanie wszyscy? I jeżeli wyjdzie na to, że 11 sobie najspokojniej darujemy uznając za całkowicie nierealne. To czy w tym kontekscie nie powstała jakaś prywatna wiara całkiem odzielona od tej jakiej nauczał Jezus?
Tak tylko pytam... Bo prawda jest dla mnie ważna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reggina




Dołączył: 05 Wrz 2007
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Pon 10:22, 17 Lis 2008    Temat postu:

Problem w tym, że rytuały są odprawiane tak, jakby sam odprawiający nie widział ich ducha... A jeżeli widzi, to nie umie tego dać odczuć obserwującym.
Chodziłam na religię 12 lat i nie nauczono mnie ducha rytuałów... Nie wyjaśniono, w jaki sposób mają one działać. Nie dano odczuć, że są czymś więcej niż wymysłem organizacji... Regulaminem do przestrzegania z powodu, że "tak ma być i już".

Dopiero "Huna w religiach świata" i "Nauka ukryta w ewangeliach" Longa pokazała mi, że coś w tych rytuałach sensownego w założeniach było. Pytanie tylko, czy wykonujące je obecnie osoby są świadome na czym one mają polegać. Jeżeli są - dlaczego nie uczą tego wiernych. Przecież dla skuteczności potrzebna jest współpraca. Dlatego śmiem twierdzić, że jednak nie wiedzą Confused A w takim razie dla obserwatorów to tylko strata czasu jest - o ile nie odprawią w tym czasie swojego rytuału w sercu. A swój rytuał można odprawić wszędzie i na swoich zasadach - więc...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stoka




Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 2259
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 13:06, 17 Lis 2008    Temat postu:

Słuchajcie tu wynikł bardzo ciekawy watek .
Rytuał , reguła...
reggina masz racje , że bardzo obrazowo jego znaczenie widać w HUnie.
To oczywiście ma baaardzo wyrazne odzwierciedlenie w zapisie bibilijnym.

Rytuał ,reguła to jest cos co sie powtarza/ i mozna coś powtarzac bez ducha -i tez bezie działało- aczkolwiek w MS to widac najlepiej ,ze im wiecej zmysłow angażujesz -im gorliwiej sie modlisz -tym efekt szybszy/

Chrystus powiedział;
-Tam gdzie wiecej niż dwoje ludzi sie zbierze w imie ojca mego..."Tym oczywiscie cuda wieksze... Tutaj przykłądem są np charyzmatyczne msze o.Tardifa. czy zwykłe msze za czyjeś zdrowie.
Sam Silva jezdził z grupką przyjaciól do szpitala i tam sie "gorliwie" modlił.

Dlatego Silvowiec niepraktykujący , jest taki jak niepraktykujący katolik.

Umie sie wymądrzac ,ale to jest teoria i moze /niewykluczone / ze tak było w przypadku B.Figarskiej /ale to jest mój domysł -tak byc nie musiało/
Wiemy tez ,ze gdy jest depresja to z "Porzadkiem myslenia ' sa też duże kłopoty.

Huna jest najlepszym przykładem na połaczenie praktyki -w postaci rytuałow/do tego przyjemnych/ z teaoria i skutkiem.

MS jest Mixem tych nurtów i pozwala nie byc związanym ideowo z żadna z religią czy flozofią, co daje mozliwość pełnego ekumenizu Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
reggina




Dołączył: 05 Wrz 2007
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Pon 14:05, 17 Lis 2008    Temat postu:

Cytat:
Rytuał ,reguła to jest cos co sie powtarza/ i mozna coś powtarzac bez ducha -i tez bezie działało-


No i tu sie nie zgodzę. Najważniejszy nie jest rytuał tylko Mag - osoba, która go odprawia, bo całe sedno rytuału jest w świadomości i sile woli Maga. Tym bardziej, gdy rytuał ma dotyczyć grupy i Mag odpowiada za ukierunkowanie energii wszystkich, którzy biorą w tym udział. A jak on sobie tylko słówka klepie i rączkami macha, to nic z tego nie wynika...

Cytat:
Dlatego Silvowiec niepraktykujący , jest taki jak niepraktykujący katolik.
Umie sie wymądrzac ,ale to jest teoria i moze /niewykluczone / ze tak było w przypadku B.Figarskiej /ale to jest mój domysł -tak byc nie musiało/


Nie musiało. Właśnie o tym chce napisać, że podlegamy pewnym procesom, które się wymykają spod kontroli... To jak chodzenie po polu minowym. Żebyś nie wiem ile praktykował, wystarczy chwila nieuwagi i możesz wylecieć w powietrze - wszystko zależy od terenu, na którym będziemy, gdy się zagapimy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Metoda Silvy samokontrola umysłu Strona Główna -> Artykuły
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin